..
Into the wild

4 | 4226
 
 
2010-05-21
Odsłon: 1379
 

Into the wild

                       Denali 2010

 

 

                       Za dwa dni samolot, a ja nadal czekam na kuriera ze spodniami puchowymi, nie widziałam jeszcze namiotu, który pożycza mi znajomy, a islandzki wulkan stawia całą wyprawę pod wielkim znakiem zapytania. Ale jeśli wszystko pójdzie według planu, to w sobotę wieczorem będę już w Anchorage, gdzie wynajmiemy z Gerardem auto i udamy się prosto do miasteczka Talkeetna. Po odebraniu permitu z Parku Narodowego Denali, wypożyczeniu sań i nart, zostaną nam już tylko drobne zakupy sprzętowe i jedzenie na miesiąc…jedzenie na miesiąc??!! Tzn. ile??! I jak to potem wnieść? Tak, logistycznie ta wyprawa na pewno nie będzie łatwa. No ale jak już się ze wszystkim uporamy na nizinach, łapiemy samolot na lodowiec Kahiltna i tam zacznie się prawdziwa przygoda. Do szczytu pozostanie nam prawie 5 tysięcy metrów w pionie. Ta niezwykle duża różnica wysokości między bazą a szczytem, ekstremalnie niskie temperatury (latem odczuwalne spadają nawet do -50 stopni Celsjusza) i silne wiatry, oraz często zmieniająca się pogoda, to największe wyzwania wyprawy na najwyższy szczyt Ameryki Północnej – Denali, szerzej znany pod nazwą McKinley. . Atak szczytowy planujemy z zacząć z wysokości 5200 metrów, wiec do szczytu, który wznosi się na 6194m n.p.m. pozostanie nam niespełna kilometr przewyższenia. W wyprawie biorą udział dwie osoby: Małgorzata Ciepła i Gerard Horajski. Działalność górska nie powinna trwać dłużej niż miesiąc, więc 20 czerwca  będzie po wszystkim.

 

                       Decyzję, żeby pojechać na Alaskę podjęłam tylko dzięki jednej osobie, która pożyczyła mi dość sporą sumę, niezbędną na tego typu wyprawy. Jestem tej osobie niezmiernie wdzięczna. Dużą pomoc otrzymałam od władz mojego miasta oraz regionu. Cały projekt odbywa się pod patronatem miasta Jeleniej Góry, i tu podziękowania dla Pana Prezydenta, Marka Obrębalskiego, oraz Dolnośląskiej Organizacji Turystycznej. Dziękuję Panu Jackowi Papiernikowi za szybką i sprawną współprace, oraz Wicemarszałkowi Województwa Dolnośląskiego, Jerzemu Łużniakowi, za wsparcie całego projektu. No i jeszcze moi ulubieńcy ze sklepu Trekker Sport w Poznaniu, którzy postarali się, bym nie zamarzła na tej Alasce, wyposażając mnie w najlepszej jakości sprzęt. Podziękowania także dla sklepów Jeleniogórskich: Skalnik i Avalanche.

 

           

 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 
Piotrek b. 2010-06-19 12:02:30
Yo yo !!! I co dobre oscypki na szczycie? pewnie tak; bo po tam tak wszyscy pedzicie ;) Gratulejszon Goha i czekajem na relacje poozdr
Cieplucha 2010-06-17 07:58:05
poprawka...Goha ;-)
Cieplucha 2010-06-17 07:54:07
Wiadomość z dzisiaj: szczyt zdobyty!!! :-)
smoczysko 2010-06-15 23:57:37
To jest wiadomość od Gośki, którą przesłała mi Rumunka schodząca właśnie z Mc Kinley: "Wzsystko ck, duzo smega, wolno idzie Czuje sie super, moze jutro pojdziemy do obozu wuzej z grupa rosjan." Trzymamy kciuki!!!!!
Yanas 2010-05-22 12:35:10
Goha do boju :)


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd